Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

A jeśli Horyński nie był mu przyjacielem, a wrogiem? Jeśli Korycki źle zrozumiał treść listu i w błąd go tylko wprowadził, wysysłając do człowieka, gdzie raczej mógł się spodziewać zasadzki, niż pomocy?
Bo, dziwna intuicja, ta intuicja, która nieraz dopomogła mu do wyślizgnięcia się z pozastawionych nań sieci, uporczywie ostrzegała:
— Horyński cię nienawidzi! W tym domu grozi ci niebezpiecezństwo!
Czemu go nienawidził, nie wiedział. W żaden sposób przypomnieć sobie nie mógł, co ongi zaszło, lecz czuł, że tak jest i że szmery, dobiegające z sąsiedniego pokoju są więcej, niż podejrzane, że odejście, pod pozorem zatelefonowania, może być zręcznym wybiegiem — i że chwili nie ma do stracenia.
Niby poruszony siłą niewidzialną, porwał się na nogi. Musi się przekonać, co tu naprawdę, się dzieje.
Cicho, na palcach, podkradł się do owych zamkniętych drzwi i odsunął portjerę. Posłyszał zniżone głosy. Przywarł okiem do dziurki od klucza i znakomicie mógł rozróżnić sąsiedni pokój. Była to wytwornie urządzona sypialnia, a tak niespodziewany obraz ukazał się przed jego wzrokiem, że mało nie wykrzyknął głośno:
— Ach!
Pośrodku, zasłanego skórami białych niedźwiedzi pokoju, stała para. Mężczyzna i kobieta. Horyński, a obok niego elegancka dama. Musiał ją łączyć z Horyńskim bliski stosunek, bo była ubrana w szlafroczek, włosy miała w nieładzie, jakgdyby niedawno podniosła się z łóżka i wszystko świadczyło, że zachowuje się, niczem u siebie w domu. Oblicze jej cechowała wielka uroda, ale jednocześnie jakaś zawziętość i bezwzględność. Podobne kobiety nie przywykły cofać się przed niczem i nawet po trupach dążą do wytkniętego celu. Horyński coś szeptał jej do ucha, a oczy nieznajomej, gorejące, niczem wielkie djamenty, śród matowej o przedziwnie regularnych rysach twarzy, błyszczały teraz niesamowitym ogniem.
— Niemożebne...
Na widok tej młodej kobiety, doznał takiego wra-