żenia, jakgdyby ktoś nagle zdarł mu ciężką zasłonę z mózgu.
— Na Boga... Czyżbym poznawał?... Nie mogą się mylić... Wspomnienia wracają... — prawie jęczał, kojarząc ze sobą zatarte obrazy.
Drżąc cały i przytulony do drzwi, starał się pochwycić, choć urywki cicho prowadzonej w sąsiedniej sypialni rozmowy.
Posłyszał wyraźnie.
— Ależ, on jest obłąkany, Izo! — mówił Horyński. Gdyby nim nie był, nie zjawiłby się u mnie! Nie pamięta nic z tego, co zaszło i samochcąc wpadł w pułapkę! Mnie, rozumiesz, uważa za swego przyjaciela!
— Nie obłąkany! — zaprzeczyła piękna kobieta, nazwana Izą — Tretter wyraźnie mówił, że to są skutki przebytej choroby, że wystarcza, aby mu podsunąć jakikolwiek szczegół z jego przeszłości, a wnet pamięć odzyska! Lepiej, dla nas jednak, że sprawia wrażenie warjata! Nikt o nic nie będzie podejrzewał.
— Nie zdumiewa cię, że tu przybiegł?
— Widocznie pamiętał twój adres, a zapomniał o ostatnich tragicznych wypadkach!
— Trzeba natychmiast zawiadomić policję! Posłałbym lokaja, ale na nieszczęście, wyprawiłem go, zanim przybył, po sprawunki... na miasto...
— Zatelefonuję i powiem, że Jarosław Otocki, znajduje się w twojem mieszkaniu.
Jarosław Otocki! Miała rację ta wspaniała a groźna kobieta, wspominając, że mówił jej Tretter, iż wystarczało jednego słówka, by odżyła, na pozór na zawsze, utracona pamięć!
Jarosław Otocki!
To on był Jarosławem Otockim! Tak brzmiało jego nazwisko, a na pół ubrana dama, znajdująca się w sąsiednim pokoju — jego żoną.
Izą, hrabiną Otocką!
Niby na kinematograficznej taśmie, w jego głowie mknęły obrazy.
Pamiętał — tak, teraz pamiętał znakomicie, jak zakochawszy się w pięknej Izie, siostrze Gozdawy-Gozdowskiego, ożenił się z nią, nie zważając na liczne
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.