— Został pan odstawiony do sanatorjum dr. Trettera, ponieważ dostawał niebezpiecznych ataków furji i zagrażał otoczeniu. Szczególnie, swą nienawiść kierował pan przeciw mnie i nie byłam pewna życia. Kilkakrotnie usiłował pan mnie pobić — przy tych słowach w głowie młodego człowieka przemknęło, w rzeczy samej, wspomnienie jakiejś burzliwej sceny — a ostatnio rzucił się na mnie z nożem. Gdyby, nie tu obecny pan Horyński, który mnie obronił, poległabym może z pańskiej ręki, lub te napady szału przypłaciła kalectwem...
Horyński potwierdził to oświadczenie skinieniem głowy. Zdążył całkowicie odzyskać swój poprzedni tupet i milczał, pojmując, dokąd kochanka zmierza.
— Nie chcąc wywoływać skandalu — mówiła dalej — i wszczynać gorszącego procesu, poprzestałam jedynie, na umieszczeniu pana w domu zdrowia! Znalazł się tam pan, na zasadzie protokułów, sporządzonych przez odnośne władze i odpowiednich orzeczeń lekarskich.
Dłużej, nie wytrzymał.
— Władze zostały wprowadzone w błąd, a lekarze przekupieni!
— Niechaj to pan udowodni!
— Moja rodzina za mną się ujmie! — zaryzykował śmiałe twierdzenie, choć nie miał pojęcia z kogo składała się jego rodzina.
Złośliwy uśmiech przebiegł po jej ustach.
— Poprzedni pański frazes — zauważyła — najlepiej świadczy, że nie jest pan przytomny! Gdyby pan był przy zdrowych zmysłach, toby pamiętał, że nie posiada ani dalszej, ani bliższej rodziny! Zarówno ojciec pański, jak i matka dawno umarli! — o mało nie dodała „gdyż inaczej nie zezwoliliby na nasz ślub“ — innych krewnych też braknie!
— Mam przyjaciół!
— Nie wiem, czy ich pan odnajdzie! Stale wiódł pan życie odosobnione, zatopiony w swoich studjach i książkach, niczem odludek. Bardzo być może — zadrwiła — że ten nadmiar pracy był przyczyną szaleństwa, gdyż nikomu na pożytek nie wychodzi zbytnie
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.