Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

A gdy nie mógł powstrzymać zdziwionego okrzyku, jęła szybko powtarzać szczegóły niedawnej sceny.
— Odrzucił wszystkie moje warunki, ale pozwoliłam mu uciec! — zakończyła swą relację — Zbytnio jednak tem się nie martwię. Wolałam, aby go nie pochwycono w mieszkaniu Jerzego, szczególniej w mojej obecności. Wiesz, jak ukrywam mój stosunek z Jerzym i mało kto wie nawet, o tej znajomości... Rozumiesz, że ważne mam przyczyny ku temu... Jarosława zaś jeśli jeszcze nie schwytano, to schwytają za godzinę, a wszelkie pozory będą po naszej stronie... Osamotniony i opuszczony przez wszystkich, jak jest, daleko nie ucieknie i nic nie wskóra...
— Słusznie postąpiłaś! — pochwalił ją na drugim końcu telefonicznego drutu Gozdawa-Gozdowski — Zupełnie słusznie... Ale... ale, coś poczyna mnie zastanawiać...
— Czemu
przybył do mieszkania Jerzego? Chyba jeszcze jest nieprzytomny!
— Nie, tylko częściowo stracił pamięć! Odzyskał ją dopiero w czasie rozmowy ze mną! Przedtem w jego świadomości, widocznie, istniały luki. Pamiętał tedy, że ongi przyjaźnił się z Jerzym, ale zapomniał o ostatnich, tragicznych wypadkach...
— Nie to! — oświadczył nagle Gozdawa-Gozdowski.
— Cóż, jeżeli nie to?
— Inna tu zachodzi historja i wszystko rozumiem! Teraz dopiero osaczymy gagatka należycie!
— Nie pojmuję?
— Drzwi od mego gabinetu — mówił Gozdawa-Gozdowski — są zamknięte, więc mogę rozmawiać swobodnie! Zaraz ci wytłumaczę, dlaczego kochany Jarosławek znalazł się u Horyńskiego i czemu zaszła ta pomyłka...
— Ty wytłumaczysz?
— Mam w moim biurze pewnego urzędnika, nazwiskiem Franciszek Korycki. Był moim, niby osobistym sekretarzem, ale oddawna mi się nie podobał i podejrzewałem go, że mnie szpieguje. Wczoraj zasta-