Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

łem gagatka, gdy grzebał w otwartej szufladzie. Sądziłem w pierwszej chwili, że pragnie ukraść kilka banknotów, bo leżało tam parę tysięcy. Ale, nie... Nic nie ruszył...
— Cóż to ma do rzeczy?
— Zaraz się dowiesz! Natomiast, w biurku znajdował się list, który Jerzy napisał do mnie. Pisał do mnie ogólnikowo, ale w bardzo ostrym tonie, o tę, sumę pieniężną, której nie chciałem mu wypłacić. Nadmieniał, że przy „unieszkodliwieniu“ Jarosława, położył największe zasługi i że bardzo tego pożałuję, jeśli z nim nie będę należycie postępował. List, jednak, tak był pisany, że ktoś obcy mógł z niego wyciągnąć dowolne wnioski, nawet przypuszczać, że Horyński staje w obronie obłąkanego. Otóż, ten, mój urzędnik Korycki, widocznie przeczytał list i o ów list najwięcej mu chodziło...
— Jeszcze nic nie rozumiem!
— Wszystko zrozumiesz, o ile ci dodam, że dziś ustaliłem wspólnie z Tretterem, że w jego zakładzie pracuje, jako sanitarjuszka, rodzona siostra tego urzędnika, Janina Korycka...
— Ach!
— Widzisz! Nikt inny tylko ona dopomogła Jarosławowi do ucieczki i w jakiś niezrozumiały sposób ustaliła, że to my umieściliśmy go w tym zakładzie. Jej brat zaś, pracując u mnie, począł mnie szpiegować. Przeczytał list, źle zrozumiał treść i sądząc, że to o jakiegoś przyjaciela Jarosława chodzi, skierował go do Horyńskiego... Jarosław zaś, jak słusznie nadmieniłaś, nie pamięta wielu wypadków po chorobie...
— Teraz wszystko pojmuję... Zamierzasz?
— Pozbawimy pana Jarosława sprzymierzeńców, to tem łatwiej się schwyci go. Kazałem Koryckiemu stawić się po wypłatę i obecnie znajduje się w biurze. Natychmiast, polecę go aresztować, oczywiście pod zarzutem usiłowania kradzieży. Następnie, dobierzemy się do panny Janiny... Nie trudno, będzie jej zarzucić umyślne ułatwienie ucieczki obłąkanemu...
— Czy nie obawiasz się zbytniego rozgłosu? A nuż