Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

zawołał, do głębi poruszony — Pani płacze... nazywa mnie hrabią... Sądzi, że dlatego, że posiadam ten tytuł dzieli nas jaka różnica... Nigdy na tytuły nie zwracałem uwagi i nie moja wina, żem się z nim urodził, a co się mojej żony tyczy...
Tu począł szczegółowo opowiadać przebieg swej wizyty u Horyńskiego. W miarę opowiadania wyjaśniała się twarz panny Janeczki. Wnet, wszakże, poczerwieniała z oburzenia, na tyle podłości.
— A jednak — zawołała — odniósł pan dużą korzyść! Wie kim jest i co zaszło! Bogu dzięki, że udało się panu cało ujść z tej zbójeckiej jaskini. A wszystko przez lekkomyślność Franka...
— Nie mogę do niego mieć żalu o to, że źle zrozumiał list! — odparł — Pozatem, niestety, wiele punktów pozostało ciemnych z mej przeszłości i to najważniejszych.
— Jakie?
— Proszę posłuchać! W czasie rozmowy z moją byłą „żoną“, bo przecież tego najgorszego mego wroga za prawdziwą małżonkę uważać nie mogę, niby w kalejdoskopie przebiegło przedemną poprzednie moje życie! Wszystko teraz pamiętam i szczegółowo opowiedzieć pani mogę moje dzieje. Byłem zawsze poważny i nie pociągały mnie ani hulanki, ani zabawy... Lubiłem studjować i poświęcać się studjom historycznym... Wiem, że pisałem jakieś dzieło... Po śmierci rodziców, spędziłem kilka lat zagranicą i mniej więcej przed rokiem powróciłem do kraju i wtedy, na me nieszczęście, poznałem tego potwora... Przyznać muszę się ze wstydem, że zakochałem się w Izie.... Nie, to nie była miłość, to był raczej szał zmysłów...
— Taka ładna? — zapytała, z ledwo tajoną, kobiecą zazdrością.
— Bardzo ładna! Piękna powłoka pokrywa u niej duchową brzydotę. Zakochałem się i postanowiłem ożenić. Nie zważając na ostrzeżenia. O, bo ostrzegano mnie przed Izą. Ostrzegano, iż jest to osoba, posiadająca burzliwą przeszłość — choć sama twierdziła, że jest wdową po jakimś kresowym magnacie, który