Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

zmarł, straciwszy w Sowietach cały majątek — ostrzegano przed jej bratem owym Gozdawą-Gozdowskim, który cieszył się w Warszawie nieszczególną opinją...
— Jak pan to wszystko dobrze pamięta!
— Kiedyś musiałem odzyskać pamięć! Niestety, przekona się pani zaraz, że jeszcze istnieją luki. Lecz, powracam do opowiadania. Ożeniłem się z Izą. Ale, wnet po ślubie przekonałem się, że nie kocha mnie ona wcale, a poprostu wraz ze swym bratem polowała na mój majątek. Rozpoczęło się wyciąganie ze mnie pieniędzy pod najprzeróżniejszemi pozorami, a szczególnie celował w tem Gozdowski, o którym coraz większego nabierałem przekonania, że jest to niebieski ptak, posiadający biuro, jedynie dla pokrywki ciemnych interesów.
— Ach!
— Wiem, że Gozdowskiego wyprosiłem prawie za drzwi, a pomiędzy mną i żoną rozpoczęły się niesnaski. Wtedy na horyzoncie nagle się pojawił Horyński. Skąd się wziął, nie wiem, bo nikt w stolicy go nie znał, podobno pochodzi z zamożnej małopolskiej rodziny i podaje się za obywatela ziemskiego. Iza, przedstawiła mi go, jako swego kuzyna. Odrazu począł nadskakiwać, udawać przyjaciela, a taki był układny, że uwierzyłem w tę przyjaźń... Aż razu pewnego... A mój stosunek z Izą stawał się coraz gorszy... Przyłapałem ich na zdradzie...
— Przyłapał pan ich na zdradzie?
Na czole Otockiego nagle zarysowała się duża zmarszczka, jak u kogoś, kto pragnie sobie coś przypomnieć i w żaden sposób przypomnieć nie może.
— Widzi pani... — wymówił powoli — tu właśnie zaczyna się ta przeklęta luka, której wypełnić nie mogę, a która brakuje mi dla całokształtu obrazu. Wykorzystała to, obecnie, Iza... Tak, wiem napewno, że przyłapałem ich na zdradzie, a wtedy doszło do jakiejś potwornej sceny... Lecz, jakiej? Nie pamiętam! Co było, jak było nie wiem... Owa scena zdrady, to ostatnie moje wspomnienie... później byłem chory...
— Wykorzystała? — powtórzyła.