Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

— Żeby miał pole do nowych kantów! — tak cicho burknął Wręcz, że nie dosłyszała złośliwego frazesu.
— Winszuję! — raz jeszcze powtórzył Otocki.
Ale Lola, wnet zmieniła temat. Należało przejść, bez zwłoki do tego, co obecnie było najpilniejsze.
— Wspominał panu już Wręcz — mówiła — w jaki sposób, natknęłam się na nici intrygi, którą tak podle oplątano pana. Moja koleżanka wyznała mi o roli, jaką kazano jej odegrać i pragnie swój błąd naprawić. Pojedziemy do niej zaraz... Opowie panu wszystko, gdyż bliższych szczegółów nie chciała nawet mnie wyznać...
— Kiedy widziałaś ją, po raz ostatni? — zagadnął Wręcz.
— Wczoraj wieczorem byłam u niej! Ma się, coraz gorzej, krwotoki stają się częste i nie długo pożyje! Oddawna gnębią ją suchoty, ale to nagłe pogorszenie przypisuje karze Boskiej! Mówi z trudem, szeptem i błaga, że chce pana zobaczyć jaknajprędzej. Choć, obie, traciłyśmy już nadzieję, że pana uda się odszukać... Z tego względu, postanowiła napisać swą spowiedź...
— Napisać?
— Oświadczyła mi wyraźnie, kiedyśmy się wczoraj rozstawały, że obawiając się, iż niespodziewanie umrze, zanim pana zobaczy, wszystko opisze, by po jej śmierci zastał jakiś ślad... Miała to, uczynić w nocy, a dziś list mi doręczyć w zapieczętowanej kopercie, zaadresowanej na pańskie nazwisko.
— Śpieszmy do niej, a stanie się zbyteczny list! — zawołał — Ja, również, pragnąłbym ujrzeć pannę Oleńkę prędko! Znów w mej głowie kojarzą się obrazy, lecz nie tworzą całości... Pamiętam, naprzykład, że mieszka na Mokotowskiej... Czy nie jest wysoką, szczupłą brunetką?
— Tak... tak...
— Tyle sobie przypominam, a później pamięć znów płata figla i wspomnienia się urywają.. Majaczy mi się, tylko, niby przez mgłę, jakaś potworna scena...