Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

— Łotr! — wykrzyknął Wręcz, nie krępując się nawet, panującą w pokoju atmosferą, pełną majestatu śmierci — To on, ukradł list!
Otocki skrzywił się boleśnie. Znów, wszelkie nadzieje obracały się w niwecz i znów groźny wróg triumfował, zacierając za sobą wszelkie możliwe ślady.
— Niewątpliwie! — szepnął.
— Chodźmy stąd! — oświadczył teraz już cicho Wręcz, nie wypuszczając ramienia Otockiego. — Bezcelowe jest, pozostawać tu dłużej...
Rzuciwszy ostatnie spojrzenie na zmarłą i pożegnawszy się ze starą ciotką, opuścili smutne mieszkanie, przygnębieni.
Dopiero, gdy znaleźli się na ulicy, panna Lola zatrzymała się, a z jej ust padło zapytanie:
— Co robić?
— Ha! — rzekł Wręcz — Ja nie ustąpię tak łatwo! Ten łotr Gozdowski sprzątnął nam z przed nosa bardzo ważny dowód, ale jeszcze sprawy nie wygrał!
— Sądzi pan? — spojrzał nań Otocki.
— Przekonany jestem! Koronkową prowadzi grę, ale ta koronka, wreszcie pęknie! Drogi hrabio! — energiczne nuty nagle zabrzmiały w głosie dyrektora — Toć nie wszystkich da się ogłupić i skradziony list nie pomoże! Będzie udowadniał, że jest pan obłąkany, my będziemy twierdzili, co innego i zażądamy ekspertyzy lekarskiej. Będzie opowiadał, że rzucał się pan na swą żonę, hrabinę, z nożem, my wyciągniemy historję z Olą Waleńską i stwierdzimy, że wszystkie te machinacje i kłamliwe oskarżenia, mają wyłącznie za cel, ograbienie pana z majątku... Moje świadectwo, oraz słowa Loli i panny Janeczki muszą wystarczyć...
— Tak! — zawołał — Wstąpimy po pannę Janeczkę i udamy się do odpowiedniej władzy! Niech, wreszcie, raz to się skończy...
— Szczególnie! — dodał Wręcz, że zwykłym samochwalstwem — że skoro ja się panem zaopiekowałem, pomyślnie sprawę doprowadzę do końca! Jakem Wręcz, herbu Leliwa! Któż ośmieli się nie uwie-