Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.

wować działalność mego zwierzchnika, pana Gozdawy-Gozdowskiego! Przyznaję się, nawet, popełniłem wielką niedyskrecję, odczytując list, znajdujący się w otwartej szufladzie... Za to, zostałem oskarżony o kradzież, co panu prokuratowi jest wiadome...
Prokurator uderzył dłonią o biurko.
— Jednem słowem, nic pan nie wie, coś podejrzewa i grzebie po cudzych szufladach. Daruje pan, ale w takich warunkach, pańskie zeznanie również nie budzi zaufania!
Twarz Koryckiego stała się purpurowa, a z policzków panny Janeczki, zdawało się lada chwila krew tryśnie. Tylka nasz bohater zachowywał spokój i spoglądał na nich, jakgdyby chciał powiedzieć:
— A co? Nie mówiłem, że nie wiele wskóramy, nie posiadając niezbitych dowodów!
W gabinecie na chwilę zaległa przykra cisza. Dwa wystrzały spaliły całkowicie na panewce, nie odnosząc pożądanego skutku. Wtem, wyrwał się Wręcz, z oskarżeniem najcięższego kalibru. Z trudem, dotychczas zachowywał milczenie, rzucając tylko od czasu do czasu spojrzenia pełne nienawiści swemu wrogowi Gozdawie-Gozdowskiemu, który miast dać się oszukać, jego chciał jeszcze orżnąć.
— Panie prokuratorze! — zawołał, a ze wzruszenia aż podskoczył mu brzuszek — Wręcz jestem! Dyrektor banku „Pożyczek Wzajemnych“, zna mnie w Warszawie małe dziecko...
Prokurator, jednak, nie był małem dzieckiem i widocznie, nigdy nie słyszał o Wręczu, gdyż dość oschle wyjaśnił:
— Pan Wręcz, gdy się dowiedział, że chory Jarosław Otocki, został z mojego polecenia tu dostawiony, zgłosił się sam, twierdząc, że pragnie złożyć niezwykle ważne oświadczenia...
Wręcz już wpadł w zapał.
— Hrabia nie jest chory, jest jaknajzdrowszy! Uciekł ze szpitala prosto do mnie, swego, starego przyjaciela, szukając ratunku i pragnąc, abym się nim zaopiekował i objął zarząd jego interesów... Uczynił