Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

tak, chroniąc się przed prześladowaniami pana Gozdawy-Gozdowskiego, który jest bardzo niebezpiecznym typem, bo mnie nawet chciał oszukać, pod pozorem wstąpienia, jako wspólnik, do banku...
Gozdawie-Gozdowskiemu ze zdziwienia powiększyły się oczy, nigdy bowiem nie słyszał, by przedtem Otockiego łączył z Wręczem zażyły stosunek. Ze złością, jednak, warknął:
— Nieprawda, to pan chciał mnie nabrać!
— Kłamstwo! — ryknął Wręcz, waląc się pięścią w piersi — Ja, najuczciwszy człowiek w Warszawie! Wręcz, herbu Leliwa... To...
Nowe uderzenie dłoni prokuratora o biurko przerwało te wywody.
— Osobiste i bankowe porachunki pozostawią panowie na później! Panie Wręcz! Proszę teraz mówić, co pan wie w tej sprawie!
— Kiedy...
— Do rzeczy!
Wręcz opanował się i począł powtarzać historję o Oleńce Walendziakównie. Z konieczności musiał zatajać niektóre szczegóły, jak choćby niezwykłe zetknięcie z młodym człowiekiem — a czasem nawet łgał zwyczajnie. Jednak historję byłej przyjaciółki Gozdowskiego powtórzył wiernie, nadmieniając i o liście, który miał być pozostawiony i o tem, że list ten znikł w niewytłumaczony sposób i że o zabranie go podejrzewa Gozdawę.
— Ukradł i zniszczył! — znów potężnie w gabinecie zabrzmiał głos dyrektora — Żeby usunąć wszelkie kompromitujące dowody! Nikt inny nie mógł tego uczynić, gdyż ciotka nieboszczki wyraźnie wspominała, iż poprzedniego dnia ten list pisany był w jej obecności!
Podczas tego opowiadania, zarówno Gozdowski, jak i hrabina Iza, chwytali z natężeniem każde słowo Wręcza. Wydawało się jednak, że to, co posłyszeli, mimo oskarżeń, sprawia im przyjemność raczej, a nie przykrość. W pewnym zaś momencie Gozdawa, któ-