— Najwięcej ucieszy to chyba — dalej mówił prokurator — pana Gozdawę-Gozdowskiego. Przed chwilą wspominał, że byłby rad, gdyby list taki istniał...
Przed chwilą wspominał, że byłby rad, gdyby list taki istniał.
— Oczywiście! — bąknął Gozdowski, blady teraz, jak płótno.
— Odczytam go więc, państwu, bo sądzę, że wszystkich zainteresuje...
Powoli, uroczyście zabrzmiał w gabinecie głos prokuratora. Widać było, że do pisma, które trzyma w dłoni, przywiązuje wagę niezwykłą. Początek listu pisany był nieco chaotycznie i znać było, że pisała go zmagająca się z chorobą i gorączką osoba. Został datowany poprzedniego dnia.
— Rozumiemy! — wykrzyknęli niemal jednocześnie Wręcz i Otocki, podczas, gdy w oczach panny Janeczki szkliły się łzy — tym razem radości.
W rzeczy samej, sprawa przedstawiała się jasno. Walendziakówna, korzystając z nieobecności starej