Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.
nęta! Chcemy rozmówić się z nim na osobności, a on nas unika. Będziemy też schowani w kuchni, ty go zaprowadzisz do pokoju i zabawisz rozmową, dopóki się nie pokażemy. Ja, Horyński i jeszcze jeden pan. Wtedy znikniesz! Za tę usługę — tu zawahał się — dostaniesz dziecięć tysięcy, ale masz milczeć, niczem grób! Zrozumiałaś?“ — Nic właściwie nie rozumiałam, ale zapachniało mi dziesięć tysięcy. Co prawda, domyślałam się, że to o coś poważniejszego chodzi, niż o zwykłe ściągnięcie kogoś do mieszkania, ale nie podejrzewałam, że oni popełnią coś równie potwornego. Zresztą, moja choroba, którą starannie ukrywałam, dręczyła mnie coraz więcej. Za dziesięć tysięcy, mogłam wyjechać, leczyć się i raz na zawsze uwolnić od Gozdowskiego. — „Zgadzam się!“ — wyrzekłam, a wówczas on począł dyktować mi list. Istotnie dobra to była pułapka i obiecywałam wyznać Otockiemu o jego stosunkach rodzinnych takie rzeczy, że każdyby się zaciekawił. Gozdawa sam wysłał list, a nazajutrz, w rzeczy samej przybył do mnie Otocki. Ale, trochę wcześniej. Gdyż Gozdowski, nie nadszedł jeszcze z zapowiedzianemi wspólnikami...“

— Ach! — wyrwało się z piersi młodego człowieka.
Teraz przypomniał sobie wszystko. Jak otrzymał podejrzany list, jak wahał się, czy iść pod wskazany odres, jak wreszcie ciekawość przemogła. Jak drapał się krętemi, śliskiemi schodkami i jak ujrzał młodą kobietę. Później, poczęła mu dawać wykrętne odpowiedzi zamierzał odejść. Powstał nawet z owego pamiętnego, głębokiego, jedwabiem obitego fotelu i...

— „Oczywiście, byłam zmieszana — brzmiała dalej spowiedź. Nie wiedziałam, co robić, co mówić. Pozatem, spodziewałem się, że ujrzę jakiegoś, wstrętnego starca, a tu przedemną stał sympatyczny, przystojny, młody człowiek. Za-