Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale hrabina Iza wzruszyła tylko ramionami na ten wykrzyknik. Jeszcze nie dawała za wygraną, jeszcze pragnęła się bronić:
— Nędzne łgarstwa i podłej dziewczyny! — wykrzyknęła — Chyba pan im nie uwierzy, panie prokuratorze! Przecież...
Dalsze jej zdanie przerwał jakiś hałas. Tretter, który od pewnego czasu, nerwowo coś szukał po kieszeniach, nagle wyciągnął stamtąd mały przedmiot i wsunął go do swych ust. Była to pastylka. Skutek nie kazał długo na siebie oczekiwać. Twarz „djabelskiego doktora“ stała się sina i runął z krzesła na podłogę.
— Otruł się! — wymówił prokurator, spoglądając na sztywniejące zwłoki — Nikogo już nie poczęstuje swemi tybetańskiemi zastrzykami! Oto, na pani słowa, najlepsza odpowiedź!