Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

któremi się nie zastanawiał, kiedy uciekał, wyrastały obecnie, niczem niezwalczona przeszkoda.
Wtem, znów zbawienna myśl nawiedziła jego głowę. Nie podda się zwątpieniu, lub rozpaczy. Jest wyjście. Skoro tyle zawdzięcza pannie Janeczce, niechaj jej dobroć wykorzysta do końca. Uda się jutro do matki, dobrze zapamiętał adres — Czerniakowska 308 — i wszystko wyzna. Będzie błagał o ratunek. Musi być równie dobra i szlachetna, jak i córka. Wejdzie w jego położenie, dopomoże w odnalezieniu mieszkania, chwilowej, bezpiecznej kryjówki. Toć stan nie może przedłużać się wiecznie i pamięć kiedyś powróci. Jak przypomina sobie ulice w Warszawie, przypomni sobie i kim był i co robił. A musiał wszak coć znaczyć na świecie, skoro jakiejś hrabinie aż tak zależało na jego śmierci, że oddała go do zakładu dr. Trettera, w niedwuznacznym celu pozbawienia życia.
Tedy, głupstwo! Chodzi tylko o dzisiejszą noc! A jutro!
Lecz, co teraz czynić? Trudno, spacerować ulicami całą noc, lub na ławce, jak włóczęga, szukać spoczynku. Z wielu względów, byłoby to niebezpieczne.
Jego wzrok padł na jasno oświetlone wejście jakiejś restauracji, którą właśnie mijał. Działo się to na Nowym Świecie, dokąd bezwzględnie skręcił z Aleji Jerozolimskiej. Restauracja była pierwszorzędna, zapewne, otwarta do rana, taka właśnie, jakiej szukał i w której mógł posiedzieć jaknajdłużej.
Bez wahania, wszedł do rzęsiście oświetlonego hall‘u, a stamtąd, po schodach do wielkiej, białej ze złoceniami, sali na pierwszem piętrze.
Uderzył go gwar licznych głosów i skoczna muzyka, a zewsząd witały go uniżone ukłony służby. Nic dziwnego. Garnitur miał w stanie jeszcze wcale niezłym i skrojony przez pierwszorzędnego krawca, a w twarzy i ruchach przebijała się piękność i jakby przyzwyczajenie do rozkazywania. Dziwniejsze było natomiast, że gdy wszedł, kilka osób jęło mu się przypatrywać niemal natarczywie, a na czerwonych war-