gach jakiejś eleganckiej, świetnie uszminkowanej damy, wyraźnie zawisło zapytanie:
— Czyżby go już zwolnili? Ośmielił się pokazać po tem wszystkiem?
Ale młody człowiek nie spostrzegł weń uporczywego spojrzenia umalowanej damy. Nie zwracając na nikogo uwagi, zajął ostatni wolny stolik, w głębi sali. Dopiero, gdy wybrał jakąś potrawę z karty i zamówił butelkę mineralnej wody, rozejrzał się po obecnych.
— Dziwne... — szepnął.
Zaiste, dziwnego nadal doznawał uczucia. Jakby zbudził się z jakiegoś snu. I ta biała sala ze złoceniami i ta skoczna muzyka i ci nadskakujący kelnerzy...
— Byłem tu kiedyś? Czy nie byłem? — myślał — Naprawdę, niezwykłe!
Wsparł głowę na ręku i tak siedział zamyślony za stolikiem. Nikogo szczególnie nie uderzyło jego tu pojawienie się, a służba, widząc iż gość nie ma zamiaru robić większego rachunku, przestała się nim interesować. Tylko uszminkowana dama nadal z niego nie spuszczała oka. W jej wzroku malowało się teraz nietylko zdumienie, ale i nienawiść.
— On? On?
Lecz, nasz młody człowiek nie widział tego, przepojonego gniewem wzroku. Nadal siedział, daleki od restauracyjnego gwaru i tego sztucznego, nocnego, wesołego życia, jakie panowało dokoła. Siedział obojętny i na wdzięki roześmianych kobiet i na przeginające się w tańcu lubieżnie pary. I długo, zapewne, pozostawałby tak, bo jedynie jego celem było spędzić w tym dancingu jaknajwiększą liczbę godzin, by najmniej ich oddzielało go od ranka, gdyby wtem nie nastąpiła nieoczekiwana przeszkoda.
Na progu sali stanął nowy gość.
Średniego wzrostu, gruby, starszawy, łysy pan, o czerwonej twarzy, ozdobionej niewilkim uczernionym wąsikiem. Ubrany był prawie z przesadną elegancją, a na jego palcu połyskiwał wielki, kosztowny brylant.
Typowy bywalec nocnych restauracyj, miłośnik niewybrednej tam zabawy i łatwo dostęnych kobiet jed-
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.