Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

wość Wręcza, ten uważnie popatrzył na swego towarzysza.
— Naprawdę, jej nie znasz?
— Naprawdę!
— Dziwne... — wzruszył ramionami, jakby chciał dodać, że jego przyjaciel Janusz Darski tyle już narobił kantów rożnym osobom, że sam nie pamięta, kto o co rości pretensje.
— Jednak — dokończył poprzednio przerwaną myśl — utwierdza mnie to tylko w mniemaniu, że nie powinieneś tu pozostać, ani chwili dłużej. O Gerliczach słyszałem. Są to ludzie wpływowi i zamożni. Coś musiałeś przeskrobać. Ty jej sobie nie przypominasz, ale ona cię zna! Wnet rozniesie się wieść o twoim powrocie. A to zupełnie, niepożądane...
— Cóż mam robić? — rzekł, szczerze zaniepokojony.
— Schować się?
— Gdzie?
Wręcz pochylił się znowu przez stolik. Prawie szeptał do ucha młodego człowieka.
— Ze względu na naszą przyjaźń, nie pozwolę ci zginąć! Pocoś wrócił i pod czyjem nazwiskiem, nie pora o tem rozprawiać. Później, o tem opowiesz. Domyślam się, że coś zaszło i nie miałeś z czego żyć za granicą. Ale wracać? Tu się zjawiać? Zawsześ był warjatem i zostaniesz warjatem...
— Ja, warjatem? — powtórzył nieco ironicznie, przypominając sobie „zakład“, z jakiego przed kilku godzinami uciekł.
— Tak warjatem! — twardo brzmiały słowa Wręcza — Ale, nie chcę, żebyś znalazł się w więzieniu! Biorę cię więc, natychmiast do siebie, do mieszkania i tak ukryję, że cię nikt nie odnajdzie. O reszcie, pogadamy późnej! Musisz tylko słuchać się mnie we wszystkiem...
— Nie wiem, jak ci dziękować! — zawołał ucieszony, gdyż ta niespodziewana propozycja, usuwała różne zawisłe nad nim niebezpieczeństwa i sądził, że gdy