cierpliwiona ciągłemi awanturami, chcąc im kres położyć wyparła się ciebie publicznie... Oświadczono, że w najlepszym razie zasługujesz na to, żeby się znaleźć w domu obłąkanych...
— Ach! — jęknął powtórnie.
— Tylko — dyrektor wypuścił z ust wielki kłąb dymu z hawańskiego cygara, jakie zapalił przed chwilą — nie rozumiem dalszego ciągu tej historji. Dochodziły mnie słuchy, że uciekłeś do Paryża i tam pod zmienionem nazwiskiem, powodzi ci się wcale dobrze... Że znów kręcisz na prawo i lewo, robisz pieniądze, a nawet hulasz, jak za najlepszych czasów... Skąd ta nagła przemiana? Co ci się stało? I we Francji zrobiła się awantura i stamtąd musiałeś uciekać?
— Widzisz... — począł, lecz wnet urwał. Znów, tak samo, jak wczoraj w „Livoy‘u“, miał ochotę opowiedzieć Wręczowi wszystko szczerze. I znów te same powstrzymały go skropuły. Jeśli, we Francji nastąpiły jakieś potworne wypadki i krewni zamknęli go w zakładzie dr. Trettera, może w ten sposób, ratując od więzienia i szubienicy, dyrektor, kiedy posłyszy, że z tego zakładu zbiegł, przestraszy się i odmówi dalszej pomocy. Gorzej jeszcze. Porozumie się z rodziną, a poznawszy straszliwą prawdę, nie będzie stawiał przeszkód, by osadzono go tam zpowrotem. W obecnych warunkach, spowiedź taka była niebezpieczna. Raczej, chciał się za wszelką cenę ratować i później wykazać, że zmienił się całkowicie.
— Widzisz... — kłamał. — Mój dalszy pobyt w Paryżu stał się niemożliwy... Zbyt długo opowiadaćby o tem...
Wręcz zerknął na niego jakoś z pod oka. Zanadto, jednak był delikatny, a może nie wchodziło to w jego plany, bydalej napierać.
— Hm! — mruknął tylko — powinęła ci się noga! Kiedyś musiało się urwać. Nie łatwo z samych kantów żyć na dłuższą metę zagranicą.. A w Paryżu też kryzys i francuscy kombinatorzy pewnie nie lubią konkurencji... Tak... Tak... Skoro nie chcesz po-
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.