Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.
Niespodzianka.

Rozejrzała się po dużym, jadalnym pokoju, a zdala spostrzegłszy młodego człowieka, z głośnym okrzykiem radości rzuciła się ku niemu.
— Janusz! Januszek! Złoty kochany... Jesteś, jesteś, naprawdę! A ja myślałam, że Wręcz ze mnie zażartował!
Niepewnie, podniósł się ze swego miejsca, na powitanie. Stanowczo, doznawał wrażenia, że tę piękną, młodą kobietę widzi po raz pierwszy.
Ale, ona już porwała go w swe objęcia.
— Januszek! — wołała, osypując go pocałunkami — Januszek, najdroższy!
Czuł się niewysłowienie głupio. Straszliwie głupio w ramionach tej dziewczyny. Jeśli witała go w podobnie radosny i serdeczny sposób, musiała mieć prawa ku temu. Lecz kim była? Narzeczoną? Przecież, z poprzedniej rozmowy z dyrektorem wiedział, że niema ani siostry, ani żony. Tedy, zapewne, narzeczoną. Oj, w rzeczy samej dobrą mu Wręcz zgotował niespodziankę i dał łamigłówkę do rozwiązania.
Jął więc, nie chcąc się zdradzić, na uściski odpowiadać uściskami, a pocałunki odwzajemniać pocałunkami. Choć jednak panienka była naprawdę kusząca i ładna, w swem zmieszaniu, czynił to słabo i bez wielkiego przekonania, wciąż myśląc:
— Co kiedy, do licha, mnie z nią łączyło?
Wreszcie, otrzymał rozwiązanie zagadki. Bo, Wręcz, który nadal z uśmiechem przypatrywał się tej scenie, wymówił:
— Wiedziałem, że będziesz szczerze rad, gdy o twym powrocie zawiadomię Lolę! Twoją, ukochaną Lolę! Musiałeś tęsknić za nią zagranicą?
— Lolę? — nic nie przypominało mu to imię.
— Nie chciałem, aby ktokolwiek wiedział o twoim pobycie w Warszawie, ale zbyteczna tu była tajemnica przed panną Lolą! Zresztą, prędzej