Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

Lola znów porwała go w swe obnażone ramiona.
— Zażartowałem! — wymówił, wchodząc w swoją rolę — Zażartowałem...
— Przysięgam, że więcej o nic dopytywać się nie będę... Wystarcza mi, że cię widzę... Kiedyś zaczął się przed chwilą śmiać, a po łobuzersku podmigiwać okiem, zjawił mi się całkiem mój dawny Januszek... Tylko i ty mi przysięgnij, że jak ci się uda naciąć Wręcza, to mnie zagranicę zabierzesz ze sobą! Tak mi tu nudno i tęskno bez ciebie...
— No... oczywiście... — przytwierdził, ledwie tłumiąc nowy wybuch śmiechu.
Ale jasno utleniona, a z wyzywającym szykiem ubrana osóbka, snać uważała, że dość już czasu poświęciła poważnej rozmowie, a teraz, by znów zacieśnić ich związek, przejść trzeba na bardzej miłosne tematy. Nie wypuszczając go z objęć, czule zajrzała mu w oczy i szepnęła:
— Januszek....
— Co? — nie rozumiał.
— Chociaż my, stare małżeństwo! Ale tak ozięble mnie witasz?
Zrozumiał i zaczerwienił się gwałtownie. Wcale nie miał zamiaru zastępować Darskiego we wszystkich jego prawach i obowiązkach.
— Widzisz... — począł.
Nagłym ruchem przewróciła go na otomanę, na której siedzieli i przywarłszy doń całem ciałem, poczęła osypywać pocałunkami.
— Ach, ty łobuzie!
Pocałunki były gwałtowne i padały na niego niczem ulewa. Z trudem cofał się pod ich gradem i usuwał głowę. Aż wreszcie, gdy na chwilę oswobodziła jego usta, wykrztusił:
— Zostaw...
Uderzył ją ten dziwny ton i w rzeczy samej odsunęła się nieco od niego.
— Odpychasz mnie? — wymówiła z dąsem — Cóż to znaczy? Przykrość ci sprawiają moje pieszczoty i pocałunki?...