Lecz wnet się powstrzymał. W jego głowie zrodził się nowy plan.
Najspokojniej wsunął papierki pod poduszkę i ledwie tłumiąc śmiech, mruknął:
— Dziękuję!
Na widok tego uśmiechu rozpogodziło się całkowicie oblicze Wręcza. Nie wątpił on, zresztą, na chwilę, że rzekomy Darski zgodzi się na znakomitą „kombinację“.
Znów zbliżył się do otomany i znów przyjacielsko klepnął młodego człowieka w obnażone ramię.
— Po co było tyle ceregieli? Rób, o co cię proszę, i nie troszcz o rosztę! Ja ci dopomogę... Nie zawiedziesz się na mnie... Siedź, więc grzecznie w domu, dopóki nie wrócę, a zaraz po obiedzie, wypraw Lolę.... Musimy pozostać sami i spora praca nas czeka! Do widzenia...
— Do widzenia, kochany przyjacielu! — wymówił, odwracając głowę do ściany, by Wręcz nie mógł spostrzec prawdziwego wyrazu jego twarzy — Do widzenia! Zobaczymy się, napewno, na obiedzie. Ale...
Ale, dyrektor nie dosłyszał tych słów, w których dźwięczała ledwie utajona ironja. Rad, że udało mu się całą sprawę ułożyć pomyślnie, opuścił już pokój.
Dopiero, gdy do słuchu młodego człowieka dobiegł trzask frontowych drzwi, świadczący o tem, że Wręcz udając się do banku, opuścił mieszkanie, nie tłumił dłużej swej wesołości.
— Ha... ha... ha... — zaśmiał się głośno — Nie, to było znakomite! Wczoraj, dzięki podobieństwu do Janusza Darskiego z trudem się wykręcił od pieszczot i uścisków panny Loli, teraz gwoli tego podobieństwa, miał zostać fałszerzem!
Uspokoiwszy się nieco, począł się zastanawiać, czy dobrze postąpił. Doskonale odgadywał obecne plany Wręcza. Dyrektor, zachwiany w swych interesach, spostrzegłszy go na dancingu, postanowił skorzystać z niespodziewanej pomocy tego Darskiego, który tak znakomicie „układał“ bilanse. Oto, była przyczyna, czemu zaprosił go do siebie do
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.