Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

wiem łatwo mogli mu nie uwierzyć, poczytywać za zbiegłego, istotnie, warjata, a co gorsza wplątać w tę całą historję pannę Janeczkę i pociągnąć ją do odpowiedzialności za to, że dała mu możność wydostania się na wolność.
Mógł wprawdzie, jak zresztą zamierzał to uczynić zaraz, po przyjeździe do Warszawy, udać się na Czerniakowską do matki panny Janeczki i ją prosić o ratunek. Postąpiłby tak, gdyby nie znalazł innego przytułku. Lecz, wnet po opuszczeniu mieszkania Wręcza, wiedziony jakimś instynktem, skierował się w żydowską dzielnicę. Tam, w jednym z podrzędnych hotelików na Nowolipkach, bez dokumentów wynajęto mu numer. Hotelik był dość podejrzany, przyjmował przeważnie na godziny parki, nieraz musiano tam przymykać oczy na gości, którzy zajmując pokój oświadczali, że jutro przedstawią paszport. W ten sposób uczynił i nasz młody człowiek, a że swe oświadczenie poparł pięciozłotowym datkiem, portjer, wielki ospowaty drab, nieco z powierzchowności podobny do pielęgniarza Antoniego, tylko coś mruknął i powiódł go po drewnianych, zasłanych wytartym czerwonym dywanikiem schodach na pierwsze piętro i wprowadził do małego pokoiku. Oświadczył, przytem, że długo bez dokumentów trzymać go nie może i szczególniej, żeby w nocy nie wyprawiał żadnych krzyków i zachowywał się spokojnie. Pozatem, nie ma potrzeby sprowadzania panienek z miasta, bo i tak dość tego dobrego zamieszkuje w ich przybytku.
Ostatnią ofertę młody człowiek zbył milczeniem, ale z prawdziwą radością znalazł się w małym i brudnym numerze. Stało tylko wąskie łóżko, dwa krzesła, koszlawy stolik i obdrapana szafka. Lecz numer ten wydał mu się pałacem. Nareszcie był sam, mógł robić co chciał, mógł zebrać myśli, nie musiał udawać, ani też obawiać się niczyjej kontroli.
Zbyteczne tedy teraz było niepokojenie matki panny Janeczki, osoby niewtajemniczonej w całą sprawę i śmiało mógł tu pozostać.