Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Czarny adept.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtedy ona oparła się o poręcz fotelu i długo, długo siedziała przytulona do mnie. Myślałam, że w tym momencie wyznanie przeciśnie się przez jej usta. Pytałam: „Co ci jest siostrzyczko? Powiedz?” Przesunęła rękę po czole, jakby odganiając natrętną a przykrą myśl, wstała bez słowa i wyszła z pokoju. Po chwili usłyszałam zatrzaśnięcie drzwi wejściowych.
— Czy to wszystko?
— Właśnie, że nie! Pozostaje najważniejsze. Siostra opuściła mieszkanie, ja również powstałam z miejsca. Wtedy, zauważyłam jakiś bilecik, zsuwający się z kolan. Była to biała kartka. Snać wypadła Mary z za gorsu, kiedy tuliła się do mnie i całując nachylała. Kartkę podniosłam i przeczytałam...
— Więc? — zapytałem rozciekawiony.
— Zrobiłam z niej kopję. Oto ona! — tu podała niewielki kawałek brystolu. Wyglądał w ten sposób:

W imię tego, co nam
rozkazuje, w środę
tam, gdzie zwykle,
godzina 24.

Ujęłem bilet do ręki, panna Łomnicka ciąg. nęła dalej.
— Z kartki uczyniłam odpis, samą zaś schowałam, Gdy Mary wróciła po paru godzinach, twierdząc, że była w kinie i poczęła się rozbierać, podrzuciłam bilet z powrotem nieznacznie. Skoro tylko go spostrzegła, pochwyciła szybko, spoglądając na mnie czy czegoś nie zauważyłam. Miałam na tyle siły woli, iż symulowałam obojętność znakomicie. Nie domyśliła sięiż fatalny świstek był w mem posiadaniu...
— Cóż pani dalej uczyniła?