Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Czarny adept.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu przerwałem, bo przypadkiem snać potrącony przez pannę Mary kieliszek, spadł z maleńkiego mahoniowego stoliczka, rozlewając żółtą strugę na tło jasnego dywanu.
— Taka jestem nieuważna — zawołała panna — plamię dywan. Za karę będę musiała prać go sama. Lecz to pana wina... zbytnio zasłuchałam się w wykład...
Nachyliła szybko, ścierając serwetą ślady dywanowego przestępstwa. Zamieniliśmy z Reną spojrzenia.
— Jeśli dzisiejsza ludzkość — mówiłem dalej — łaknie i uwielbia tajemniczość — przyczyny szukajmy w przygnębieniu spowodowanem długiemi latami wojny i stosunkach, wprost urągających kulturze, jakie się obecnie wytworzyły. Czyż dziś nieszczęsny inteligent, jeśli ma nawet cudem posadę, może sobie pozwolić na minimum jakiej takiej egzystencji gdy niedostępnym luksusem stała się dla niego książka i teatr? Jest zniechęcony, rozgoryczony, oczekuje na coś, coś co przyjść musi, w co wierzy, że przyjdzie. Nie tylko u nas w Polsce, tak dzieje się wszędzie. Więc w polityce chwytają się monarchizmu czy faszyzmu, bo uszczęśliwienie ludzkości w postaci sowietów bolszewickich zawiodło a dalej już na lewo się nie pójdzie.. pozostaje tylko anarchja... W życiu duchowem świat również pożąda nowego mesjasza... zapewne nie będzie nim pupil lalkowaty pani Anni Besant — Krisznamurti... zamało ma danych na to... lecz wierzymy, iż taki się zjawi...
— A jeśli się zjawi nie Mesjasz a Antychryst? — zabrzmiał chropowato głos Mary.
— I to stać się może — odparłem — lecz nie potrwa jego panowanie długo. Pierwiastek zła jest negacją dobra a że dobro jest rozumnem przez to samo zło jest zaprzeczeniem rozumu...
W myśl wielkich prawd, rządzących wszechświatem, szybko zostanie starty z powierzchni, zniwelowany, bo