potwór uwodzący kobiety, by odbierać im cześć i doprowadzać do samobójstwa — ujść nam nie mógł.
Lecz w jaki sposób?
Był sprytny, szalenie sprytny, genialny niemal a władza jego siągała po za grób prawie: czyż nie nałożył nieszczęsnej, nawet w momentach największej szczerości i duchowego wzburzenia kamiennej pieczęci milczenia na usta?
Co miały znaczyć oderwane zdania pamiętnika o jakichś podpisach, za cenę których on praw się wyrzeknie, co miały znaczyć urywkowo rzucane frazesy o tem, że „Rena straci nieco, lecz ocali to jej honor i życie”...
Czyżby o zapisy pieniężne chodziło? Dotychczas jednak nikt z zobowiązaniami zmarłej do panny Łomnickiej się nie zgłaszał, również zapytywany zastępca prawny rodziny twierdził, że nic o długach, lub obligach mu nie jest wiadomemt.
A jednak, nie wiem czemu, wyczuwałem niebezpieczeństwo. Wyczuwałem, iż on, chwilowo ukryty w cieniu zbrodniczej sekty, zamarł i przycichł, oczekując wypadków. Nie wiedział jakiemi rozporządzamy atutami, nie wiedział co jest o nim znane, czy ma się spodziewać ataku. A jaśli działanie nie nastąpi, wtedy pewien bezkarności uderzy, postawi warunki. Jasnem było, iż z chwilą gdy spostrzeże, że nie są czynione zaczepne kroki a siostra pragnie sprawę tuszować, wystąpi z mroków i silny ustępstwami, poczynionemi przez nieboszczkę, wyzyska swą sytuację, pójdzie do końca.
Chwilowo nic nie znamionowało walki.
Nic. Chociaż chwilami zdawało mi się, może li tylko wybryk przeczulonych nerwów, może rozpętana wyobraźnia, że czy to na ulicy czy w lokalach publicznych, ktoś mnie śledzi, ktoś mnie podgląda. Lecz
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Czarny adept.djvu/67
Ta strona została uwierzytelniona.