Wspomnienie o groźnym a tajemniczym władcy wywarło swój wpływ.
Uszycki był znakomitym dyplomatą. Chwilę milczał, nie odpowiadając ani słówkiem na szereg zniewag, jakiemi obrzuciła go Irma. W duchu jednak poczynało kiełkować pewne podstanowienie — i zadrżałaby artystka, gdyby mogła przeczytać myśli barona. Nie zdradził się jednak najdrobniejszem słówkiem, ani nawet niezadowoloną miną. Wszak była jeszcze potrzebna... Pragnął się zemścić na Grocie...
Wyjął papierośnicę, wyciągnął papierosa i długo miął w palcach, zanim zapalił. Dopiero, gdy w jego mniemaniu dosyć upłynęło czasu, aby z Irmą móc rozmawiać spokojnie, rozpoczął nowy atak.
— Sądzę, że rychło pożałujesz swoich słów! — odezwał się dwuznacznie. Byłaś niesprawiedliwa! Szczególniej względem mnie... Trudno!... Powrócimy jeszcze kiedyś do tego tematu... Lecz teraz zachodzą sprawy daleko poważniejsze i skoro ochłonęłaś...
— Słucham? — odparła zgoła już innym tonem wyrzucając sobie może, iż zbytnio odsłoniła swe karty, dając folgę uniesieniu. — Co chcesz mi powiedzieć?
— Bądź więc rozsądna i zrozum, że to i o twoją skórę chodzi! Musimy upozorować wszystko przed Świtomirskim. Chyba nie zamierzasz wyznać prawdy?
— Nie... nie...
— Widzisz więc!.. Grot jest nieobliczalny! Gotów opowiedzieć Hubie...
— Cóż robić?
— Tak, jak było zamierzone od początku, zepchnąć wszystko na Grota...
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.
107