Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

inaczej poradzili sobie z panem i wspomniałem o przykrościach... Oto wszystko! Zapewniam, nic więcej nie wiem... Kim zaś jest ten „demon“? Bardzo niebezpieczny osobnik!... Nie przebiera w środkach... Nazwisko? Pojął pan już chyba, że nie powinien nalegać... Ja nazwiska nie zdradzę... Naraziłoby mnie to na nieobliczalne następstwa... panu nie zdałoby się na wiele. Oni przypuszczalnie dziś pozostawią w spokoju, nie przedstawia pan dla nich wartości...
Grotowi po tem wyjaśnieniu nie roświetliło się w głowie. Więc w takim razie istniały dwie szajki, działające każda na własną rękę? Z jednej strony Irma i Uszycki, a z drugiej „demon wyścigów“? Co w tem wszystkiem robił Lisik i kto poza nim się ukrywał? A może Maliński nadal kręcił, bo...
— Czemuż powiedział pan wówczas, że demon... to... kobieta!
Maliński począł się śmiać.
— Nie byłem tak pijany, jak się panu wydało... A ponieważ natarczywie pan się dopytywał, chcąc zrobić mu figla, rzuciłem tajemnicze ostrzeżenie...
— Ach, tak...
Rozczarowanie zadźwięczało w głosie Grota. Tymczasem Maliński, poważniejąc mówił dalej:
— Po pijanemu mi się wyrwało, lecz w gruncie sporo tu prawdy... Bo tym demonem wyścigów w rzeczy samej jest kobieta... Ale alegoryczna... Gra... Rozumiesz pan, panie Jasiu, gra! To jeszcze niebezpieczniejsze od prawdziwego „demona“! Kto raz zacznie, będzie kradł, oszukiwał, byle mieć na grę, byle zdobyć pieniądze na stawkę... Ja sam żonie wynosiłem z domu suknie i poduszki, chcąc złapać kilka złociszów na totka... A teraz, co tu obwi-

131