Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

z tego względu, że pragnąłbym przyjść z pomocą i wybawić z niemiłego położenia. Uprawnia mnie do podobnie niepowołanej interwencji zażyła przyjaźń, jaka mnie łączyła z nieboszczykiem Hubą...
— Z czegoż pragnie mnie pan wybawić?
Twarz Uszyckiego przyjęła wyraz pełny bezgranicznego poświęcenia.
— Dowiedziałem się przypadkowo... hm... że podobno nachodzi panią lichwiarz... Lisik...
Świtomirska drgnęła. Nie zawiodły ją oczekiwania. Oświadczyła jednak spokojnie.
— Nachodzi? Brat zastawił u niego przed śmiercią „Magnusa“. Ale skąd pan wie o tem...
— Przypadkowo... Całkowicie przypadkowo. Ów Lisik przechwalał się do znajomych.. Pono dziś ostatni termin. Suma przeszło dwadzieścia tysięcy...
— Tak....
Świtomirska wpijała się wzrokiem w Uszyckiego, pragnąć dociec, co poza temi słodkiemi oświadczeniami się ukrywa. Baron rychło zaspokoił jej ciekawość.
— Stawiłem się więc, przestraszony obiegającemi pogłoskami. Strata „Magnusa“ byłaby katastrofą dla pani. I o ile tak jest, przyniosłem pieniądze na wykup i niemi służę...
Tina szeroko otworzyła oczy. To co usłyszała najmniej spodziewała się usłyszeć. Uszycki, jako prawy i nieskazitelny rycerz, przybywał, aby ją ratować w nad wyraz ciężkiej sytuacji. Właściwie winna była ze wzruszeniem mu podziękować i chętnie przyjąć ofertę... Wiara jednak w Grota w jego rewelacje była tak silna, a przekonanie, że pod tą

148