Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

rzycieli — przy spotkaniu z żokiejem widoczna przykrość odbijała się na ładnej twarzyczce.
Grot wreszcie zrozumiał, lub przynajmniej wydawało mu się, że rozumie przyczynę jej ozięblejszego, niżli przedtem zachowania. Bolało może w gruncie, dumną pannę, że właśnie z jego rąk przyszło „wybawienie“ „Magnusa“, że jemu, żokiejowi, zawdzięcza to ocalenie. Pochłonięty wyłącznie myślą wygrania „Derby“ nie zastanawiał się, jak nadal ułoży się ich stosunek. Toć po zwycięstwie, gdy Świtomirska odda pożyczone pieniądze, stanie się niezależny, może spełnić marzenie lat wielu — założy własną stajnię wyścigową...
I dziś Tina, swoim zwyczajem, popołudniu zjawiła się w stajni.
Obejrzawszy konie i zamieniwszy parę fachowych uwag, po skończonych obrządkach, przystanęła, zwlekając z odejściem. Znać było, że chce coś rzec i nie wie, jak swą myśl wyrazić, a może tylko słów dobiera.
— Panie Grot! — odezwała się poważnie — pragnęłabym wyjaśnić pewną sprawę!
— Słucham!
— Wyjaśnić sprawę „Magnusa“...
— „Magnusa“?
— Kiedy przyjęłam pieniądze od pana... a właściwie sam pan zapłacił lichwiarzowi, nie zastanowiłam się dobrze.... Koń jest pańską własnością...
— Moją własnością?
— Tak! Nie ja go wykupiłam, więc...
Grot oburzył się szczerze.
— Wiem, że to gnębi panią! — zawołał — Ale służyłem tylko pożyczką... Nic pozatem!... Zadowolony jestem, że w ciężkiej chwili udało mi się pa-

164