Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mam wrażenie, że zawsze... Ale niedługo pewnie będziemy się kłócili...
— Kłócili? Nie ośmieliłbym się nigdy...
Tina nie pozwoliła mu dokończyć. Śledząc bacznie jaki wpływ wywrą na niego jej słowa, szybko przerwała.
— Zapewnie rostaniemy się po „Derby“...
— Po „Derby“?
— Nie wiem, czy nadal będę prowadziła stajnię... Pan również powinien stanąć na własne nogi... W razie zwycięstwa „Magnusa“ znajdzie się pan w posiadaniu znacznej sumki, ta pozwoli na ułożenie samodzielnego bytu...
— Nie myślę jeszcze o tem...
Switomirska zamikła na chwilę, poczem znowu powtórzyła:
Rostaniemy się...
Choć marzeniem Grota było założenie własnej stajenki wyścigowej i od paru dni wiedział, że dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności marzenie ziścić się może, odezwanie Świtomirskiej nie wiedzieć czemu zrobiło mu przykrość. Nie ujrzy więcej Tiny... Niewyjaśniona sprawa z „Magnusem“...
— Et! Co tam... — mruknął niewyraźnie.
Parasolka Tiny nerwowo jęła uderzać o piasek. Koniec jej kreślił zygzaki, mniejsze i większe kółka. Wreszcie Switomirska, na zakończenie, wyrzekła:
— Ma pan słuszność!... Pocóż dziś poruszać ten temat, skoro dopiero ostatecznie będziemy mogli się rozmówić za parę dni...
— Oczywiście! — jeszcze niewyraźniej bąknął żokiej.
— Pragnęłam zaznaczyć, że zawsze miłe wspomnienie zachowam o panu... — głos Tiny

166