Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

wiele nam mogą krzywdy zrobić, a do „Derby“ dwa dni...
— Dzisiejsza noc... jutro... i... niedziela...
— Tak! Najniebezpieczniejsze są noce... Dwie noce! Ale damy sobie radę!... Sypiam w stajni, ty masz posłanie przy boksie ogiera...
— Mysz niespostrzeżenie nie przeleci...
— Podwój jednak czujność! Wyjdę teraz, za pół godziny powrócę... Przez ten czas, zamknij się na klucz i żeby tam nie wiedzieć kto do ciebie stukał, nie otwieraj... Rozumiesz?
— Rozumiem!
Wydawszy te niezbędne polecenia, opuścił zabudowania stajenne, udając się do małej, w pobliżu toru wyścigowego, na Marszałkowskiej znajdującej się mleczarni.
Umyślnie wybrał taką, gdzie wiedział, że nie napotka znajomych. Nie pragnął widzieć nikogo, ani rozmawiać z nikim. Nawet z Malińskim, choć jemu właściwie zawdzięczał pośrednio niezwykłą odmianę losu. Ten przez dni parę poszukiwał go daremnie, parokrotnie zachodząc na Litewską. Widocznie chciał się „nagadać“ o wspólnie przeżytych emocjach. Grot go unikał świadomie. Odpowiadać na pytania, tłumaczyć... Po co? Dość będzie czasu po „Derby“. A pamiętny wieczór na całe życie legnie, jako niezatarte wspomnienie... Browning i niespodziewana wygrana...
Grot spożywał prędko skromną wieczerzę, przerzucając pisma sportowe. Wszędzie znajdował o sobie wzmianki i o „Magnusie“... Znów wysuwano ogiera na pierwsze miejsce w „Derby“, przypisując li tylko wypadkowi poprzednią porażkę. W jednem z pism, bodaj „Czerwonym Przeglądzie“ znajdował

170