Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.

obrewidować go musieli napastnicy. Natomiast z radością natrafił na pudełko zapałek. Zaświeci i wnet się przekona, jak wygląda obecne więzienie.
Potarł o pudełko — i słaby blask rozwidnił dotychczasowe mroki.
Rozejrzał się ciekawie. Mały pokoik, w którym stał, niczem nie przypominał więzienia. Raczej gościnny pokoik w wiejskim dworku, lub willi. Pośrodku drewniany stół, parę krzeseł, łóżko, szafa. Okna zasłonięte okiennicami. U góry elektryczna lampa, a w rogu kontakt.
— Przekręcić?
W tejże chwili zapałka zgasła. Przed Grotem stanęło wielkie zapytanie. Czy dalej prowadzić poszukiwania, posiłkując się li tylko zapałkami, czy też zdecydować się na zapalenie elektrycznego światła.
Et, chyba nie zapalać będzie przezorniej! Toć jeśli nie nałożono mu więzów, to w domu znajdować się jeszcze muszą napastnicy, lub ci, którym polecono go pilnować. Przedewszystkiem należy sprawdzić czy zamknięto drzwi, a jeśli nie zamknięto, licząc na dłuższą nieprzytomność więźnia, postarać się uciec.
Na palcach, chwiejnie, zbliżył się do jedynego wyjścia.
Nacisnął delikatnie klamkę — i ku wielkiemu zdziwieniu Grota — ustąpiła.
Zajrzał ostrożnie.
Sąsiedni pokój był również ciemny i wydawał się pusty.
Znów zaświecił zapałkę. Urządzenie pokoju podobne było całkowicie do poprzedniego, tylko w kącie majaczyła jakaś bezkształtna masa.
— Kie licho?...

178