Uczył, jak wyciągać od Świtomirskiego sumy znaczne. Sumy zaś te potem „pożyczał“, zaznaczając, że pomnoży je w trójnasób. Dawała chętnie, sądząc, iż to o stawki totalizatorowe chodzi, a brat „zarobki“ przynosił skrupulatnie. Potem dopiero począł z nią rozmawiać szczerzej, a gdy poczuł grunt podatny, wciągnął w „kombinacje“... Wtajemniczył w historję „demona wyścigów“. Jął używać ją do spraw, na wspomnienie których, wzdrygała się obecnie... Nareszcie zażądał „roboty“ z Grotem... Parokrotnie chciała się cofnąć. Lecz było za późno. Wtedy dopiero pokazał Grzelak, jakim być potrafi... Dobrze pamięta jeszcze tę scenę, gdy ośmieliwszy się okazać słaby opór, długo leżała zbita i skopana na podłodze, a on uśmiechnięty z browningiem w ręku stał nad nią... Och, nie groził nigdy daremnie...
Rzekomy Smith tymczasem mówił:
— Za twoje pieniądze stanęliśmy na nogi!... Ale i ty zarobiłaś na tem wcale okrągłą sumkę. Potem wpadł mi do głowy pomysł z „Magnusem“... Też uskarżać się nie mogę... Choć pierwszym razem straciłem dziesięć tysięcy — pięć zabrał ten łajdak Grot, a tylko drugie pięć, nie żywiąc doń zbytniego zaufania, postawiłem w totalizatorze, odbiliśmy się następnie... Wtedy działaliśmy na pewno i ponieważ „Magnus“ był ogólnym faworytem... a ty dość umiejętnie obeszłaś się ze szpryczką z narkotykiem... przyniosło to nam około trzystu tysięcy... Trzysta tysięcy, postawionych przez różnych naszych ludzi u bookmacherów i w kasach... Bo oficjalnie, ani pani Morena, ani pan Smith nie stawiali grosza...
— Tak...
— Oprócz nas zarobił Ciemniowski, który oczywiście niema najmniejszego pojęcia o całej sprawie.
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.
187