mona“. Tak to „demon“ umiał rządzić swymi wspólnikami!
— Więc — prawił — nawiązując do przerwanej rozmowy, — chciałem zdobyć „Magnusa“. Połowa zadania została spełniona, bo go zastawił Switomirski. Dalej umiejętnie podniecając miłość własną Ciemnowskiego, zachęcałem do coraz większych zakładów przeciw Hubie, wiedząc, iż któryś z wyścigów „Magnus“ przegrać musi i nie będzie on w stanie konia wykupić. Ciemniowski wierzy w „Ruth“ i nie trzeba mu długiej zachęty.
— Ach...
— Wszystko spełniło się według zamierzonego planu... Nie przewidziałem tylko śmierci Switomirskiego i późniejszych wypadków... Och, mając „Magnusa“ moglibyśmy porządnie zarobić...
— Sporo!
— Puścilibyśmy „Magnusa“ w „Derby“ i wygrałby je łatwo... Chciałem, początkowo, aby biegał pod nazwiskiem Uszyckiego, gdyż nazwisko Lisika mogłoby wywołać zbyt wielki skandal... Upozorowalibyśmy to w ten sposób, że Uszycki za wielką sumę odkupił konia od lichwiarza... Lepiej jednak się stało, bo Uszycki nosił się z zamiarem zdrady...
— Pojmuję...
— Sama nagroda w „Derby“ wynosi około stu tysięcy... Choć „Magnusa“ mimo poprzedniej przegranej, znów pisma, wysuwają na faworyta, udałoby się jeszcze zań uzyskać wcale przyzwoitą „cotę“... Obliczyłem, iż przy tej kombinacji, zarobilibyśmy około pół miljona...
— Pół miljona...
— Tak! Wszystko djabli wzięli przez tego psubrata Grota!
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.
189