Mężczyzna zmiął w palcach z pasją cygaro i odrzucił je w róg pokoju.
— Musiałem się ratować! — wyrzekł gniewnie — Nie mogłem dopuścić, żeby zwyciężył, a zwyciężyłby święcie, jadąc w „Derby“... Tak, wygra „Ruth“... Przyniesie to nam oczywiście znaczniej mniej, może niecałe sto tysięcy, bo gdy do wyścigu nie stanie „Magnus“, na nią się skupi cała gra...
— Zapewne!
— Ale zawsze zarobek przyniesie... W razie zwycięstwa Grota, nie powąchalibyśmy grosza...
— Dlatego go porwałeś?
— Jasne! Nie będzie miał kto ogiera dosiąść i Switomirska wycofa go z „Derby“.
— Nie znajdzie innego żokieja?
— W dzień wyścigu? Wszyscy zajęci! Dobrze obliczyłem! Zresztą tak straci głowę, gdy stwierdzi, że Grot zaginął, iż nie starczy jej czasu na zajęcie się „Magnusem“. Toć podkochuje się w Grocie...
— Podkochuje się w Grocie...
Rzekomy Smith zerknął na siostrę z ukosa. Widział, że zbladła. Celowo puścił zatrutą strzałę. Udając jednak, że nie spostrzega zmieszania Irmy, prawił dalej:
— Wszystko chyba teraz jest jasne i nie ma potrzeby nic ci więcej tłumaczyć... Grot zginie i Uszycki zginie... Nie stanie więcej Grot mi na drodze!...
Tyle mocy zadźwięczało w głosie mężczyzny, że Irma pojęła, iż prosić go o litość nad uwięzionym, byłoby toż samo, co prosić o litość rozjuszonego tygrysa... Jednak miała pewien plan... Postanowiła zmienić taktykę wobec brata.
— At, czort bierz Grota! — wyrwał jej się nagle okrzyk — Niema nad kim się rozczulać!...
Spojrzał ze zdziwieniem, ale i zadowoleniem.
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.
190