Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

do gabineciku nie wejdą, by stwierdzić, że złagodziła położenie uwięzionych.
Oczy Irmy przesłoniły powieki...

Kiedy ocknęła się ze snu, południowe słońce sączyło się ciepłemi promieniami do gabineciku przez szpary okiennic.
Już dwunasta... Znurzona, przespała szereg godzin... Czy aby przez ten czas niespostrzeżenie, nie nastąpiło coś takiego, co pokrzyżuje jej zamiary? Przedewszystkiem zajrzy do sionki.
Na szczęście, wszystko w porządku...
Drzwi łączące sionkę z kuchnią stoją otwarte, a w kuchni mimo półmroku — zgodnie z instrukcjami brata nie uchylono okiennic — widać zarysy dwóch uśpionych mężczyzn... Nie zbudzili się dotychczas, snać pragnąc skrócić snem dzień długiego oczekiwania.
Skoro z tej strony nie grozi niebezpieczeństwo, sprawdzi dalej.
Zamknąwszy drzwi i nie odsuwając od nich fotela, aby być uprzedzoną, w razie niespodziewanego nadejścia dozorców, pobiegła do Grota. W ręku trzymała niewielki flakonik z wodą kolońską, wyjęty z torebki.
Kwadratowe otwory w okiennicach, przepuszczały tyle światła do pokoju, iż dobrze rozróżnić mogła wszystkie szczegóły.
Wydało jej się, że policzki Grota zabarwił rumieniec i że sen sztuczny przeszedł w naturalne uśpienie.
Łagodnie wodą kolońską jęła nacierać twarz i skronie. Rychło, ku niekłamanej jej radości, Grot

198