Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

... Mamy przed sobą sporo czasu... Teraz dopiero dochodzi pierwsza...
— Myślisz, że uda ci się zmylić czujność tych zbirów?
— Przekonana jestem! Śpią oni jeszcze obecnie w kuchni za przedsionkiem i dzięki temu mogę dłużej z tobą rozmawiać.... Śpią, skracając chwile oczekiwania na „robotę“, bo Smith zakazał otwierać okiennice, aby willa czyniła wrażenie opuszczonej... Są jednak świetnie uzbrojeni, obudzą się za lada szelestem i niezawahają przed niczem...
— Nie obawiasz się, że mogą tu wejść niespodzianie?
— Choćby weszli, mam zawsze wykręt!... Przed wyjazdem polecił Smith, abym was ciągle utrzymywała za pomocą narkotyku w stanie nieprzytomnym i mniema, że ściśle spełnię to zlecenie.. Gdyby też który nieoczekiwanie wszedł, łatwo mu wytłomaczę, iż spełniam rozkaz... Ty zato, skoro w pokoju mnie nie będzie, musisz leżeć nieruchomo i udawać, że dalej jesteś uśpiony...
— Rozumiem...
— Resztę biorę na siebie... Do otwartej walki ze zbirami stawać niesposób! Silniejsi oni i uzbrojeni... Ja niewiele mogłabym pomóc.... Na Uszyckiego niema co liczyć... Załatwiliby się z nami tak, że niktby nawet krzyku nie posłyszał...
— Co zamierzasz?
— Smith pozostawił spory zasób trunków... Postaram się ich upoić, bo wiem, że tą przyjemnością nie gardzą... Skoro mi się to uda, droga pozostanie wolna...
Grot aż podskoczył na swem miejscu.
— Znakomity pomysł!.

203