Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

przed samym wyścigiem i nie zdążył opowiedzieć o swej przygodzie, gdyż inaczej...
Ale kiedy Smith, nadrabiając miną, zmięszawszy się w rząd innych współzawodników, wyjechał z toru, kierując się do ogrodzenia, gdzie znajdowały się wagi — nagle z pośród publiczności wystąpiło dwu mężczyzn, ujmując „Ruth“ za cugle...
— Par...don... pa...nowie...
— Jestem detektyw Den — rzekł jeden z nich — szczupły, przystojny mężczyzna i chciałbym długo pogadać z panem, mister Smith... Ale po polsku... jeśli łaska, bo...
Resztę zdania zagłuszyły frenetyczne oklaski i okrzyki na cześć Grota.
Smith wyczytał w szarych oczach detektywa, że opór będzie daremny...

W parę dni później w zacisznym gabineciku Świtomirskiej, w głębokich, klubowych fotelach, zajmowało miejsce towarzystwo, składające się z trzech osób. Grot, detektyw Den — no, i oczywiście panna Tina.
Dziś na ich twarzach, nie widniał niepokój lub troska o przyszłość — rozświetlał je wyraz triumfu oraz poczucia całkowitego bezpieczeństwa.
Na stole błyszczał zdala wielki, srebrny puhar — z napisem... „Magnus“... „Derby“...„ Warszawa“ — pamiątka wspaniałego zwycięstwa...
Panna Tina pierwsza przerwała milczenie, zwracając się do Grota z lekkim uśmiechem.
— Osłupiał — rzekomy Smith, gdy tak niespodziewanie pana tuż koło siebie zobaczył?
Żokiej również zaśmiał się w odpowiedzi.

242