powróciła przytomność. Stało się to dopiero nad ranem. Ale w przeciągu paru godzin całkowicie odzyskał siły i był gotów do dalszej walki... czyli uczestniczenia w gonitwie. Prosił, nalegał, aby nie aresztować Smitha przed wyścigiem... Ustąpiłem, wiedząc, że rzekomy anglik, nie poweźmie najmniejszych podejrzeń, czując się bezpieczny... Wspólnemi siłami zainscenizowaliśmy komedję... Jazda Błaszczyka w ostatniej chwili... przybycie wprost ze stajen do startu...
— Nie mogłem sobie odmówić — przerwał żokiej — tej drobnej satysfakcji! Zwykłe aresztowanie Smitha, to było dla mnie za mało! Ale pokazać mu się niespodziewanie w wyścigu, pobić go, zdruzgotać moralnie, odnieść podwójne zwycięstwo nad jezdźcem i nad... zbrodniarzem... dawało zupełny triumf... Chyba należała mi się ta mała przyjemność, za wszystkie krzywdy, jakie od niego doznałem.
— Oj, słusznie się należała! — potwierdziła panna Tina. — Ależ cóż się stanie z rzekomym Smith‘em, a właściwie Grzelakiem?
— Aczkolwiek nie on mordował, a jego wspólnicy, nie minie go słuszna kara. Dożywotne więzienie — pewne. Właściwie zasłużył on na śmierć. Tem bardziej, że z zagranicy napływają wciąż nowe rewelacje. Bardzo sensacyjnie zapowiada się proces.
— Ach, za dużo tej sensacji! — mruknął Grot, a panna Tina pokiwała smutnie główką.
Istotnie, pisma prześcigały się w podawaniu szczegółów niezwykłej, dramatycznej historii, a wśród tych wzmianek wiele było takich, które niemile dotknęły Świtomirską, ze względu na wspomnienie o nieboszczyku bracie. Oczywiście, o Irmie i Uszyc-
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/247
Ta strona została uwierzytelniona.
245