Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.

kim, w pierwszym rzędzie. Modliła się więc gorąco panna Tina, aby, jaknajszybciej zakończył się ten cały rozgłos. Jakaż tu jednak była rada? Trudno dziennikom nakazać milczenie. Grot również stał się niezwykle popularny, urósł na bohatera — choć nie cieszyło go to wcale. Rozpisywano się wciąż o nim — a pochwały i zachwyty spływały, niczem lawina. Żartował nawet Den, iż jeśliby Grot porzucił dziś swój fach żokieja — łatwoby otrzymał korzystne engagement, jako „gwiazdor“ filmu.
Świtomirska umyślnie zmieniła temat rozmowy.
— Winniśmy panu wiele wdzięczności!... — rzekła ciepło do detektywa.
Ale Den nie przyjął tej pochwały.
— Nie mnie! Nie wiele pomogłem!.. Częściowo życie panu Grotowi uratowała pani Irma... głównie zaś do ocalenia przyczynił się Maliński... Gdyby nie jego informacje...
— Ach, Maliński!
— Słyszałem, że zrewanżowała mu się pani iście po królewsku!
— Et, głupstwo!
Tina nie lubiła, gdy wypominano jej hojność. W rzeczy samej, rozporządzając większemi pieniędzmi, po „Derby“, obdarzyła Malińskiego znaczniejszą sumą. Grot twierdził, że przegra on ją, lub przepije. Świtomirska, wierząc w lepsze pierwiastki natury ludzkiej mniemała, że dzięki tej pomocy, nowe rozpocznie życie.. Kto wie...
Tymczasem Den powstał ze swego miejsca. W kieszeni ciążyła mu duża, piękna, złota papie rośnica — prezent od Grota — honorarjum bowiem nie chciał przyjąć.
— Muszę już odejść! — oświadczył całując pannę Tinę na pożegnanie w rękę. — Powołują mnie

246