Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz jednak brakło już uniżoności w tonie jego mowy, twardo wykładał i dobitni.e
— Panie hrabio! Sam pan najlepiej wie, że od nikogo w Warszawie pieniędzy nie dostanie. Ja mogę pożyczyć dwadzieścia tysięcy, ale tylko na dwa tygodnie, pod zastaw „Magnusa“. Procent wezmę nie wielki... Dwa tysiące.
— „Magnus“? Dwa tygodnie?
— Dziś mamy piętnastego maja. Wystawi pan hrabia kwit, że sprzedał „Magnusa“ za dwadzieścia dwa tysiące z prawem odkupienia go do dnia 1 czerwca. O ile do tego terminu „Magnus“ wykupiony nie zostanie, przechodzi on na moją własność.
— Szaleństwo!... Ja mam stracić „Magnusa“ przed „Derby“!
— Któż tu mówi o stracie? Jest to najlepszy koń na torze! Pan hrabia niema pieniędzy na zakłady. „Magnus“ wygra jutro, a później za dziesięć dni. Interesowałem się zapisami. Pan hrabia, nie czekając na „Derby“ obróci pożyczoną odemnie sumą najmniej pięciokrotnie i mi ją zwróci. Pan zarobi, ja zarobię...
Świtomirski, który już miał przerwać rozmowę, zastanowił się nagle. To, co mu proponował lichwiarz, nie było znów takiem szaleństwem. „Magnus“ miał biegać jutro, za dziesięć dni, a później w „Derby“. Snać Lisik posiadał wielką wiarę w „Magnusa“, a tylko po swojemu chciał wykorzystać trudne położenie Huby i dobrze się zabezpieczyć. Uderzył go jednak krótki termin tranzakcji.
— Do pierwszego czerwca? — zapytał. — Dla czego, nie za miesiąc, po „Derby“? Dam dobry procent...

23