Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

spotka się z Geniem Rydzewskim i Morysiem Uszyckim. Ci zawsze potrafią dotrzymać kompanji przy butelce, a później ułożą dobrą „partyjkę“... Czego się lękać? „Magnus“ przegrać nie może..
— Jak mam napisać kwit? — zapytał.
Gdy w parę minut później, po wyjściu Lisika, Irma weszła do pokoju, Huba siedział zadowolony i uśmiechnięty, układając na stole kupkę banknotów.
— Trzy tysiące! Dla ciebie! — oświadczył, wskazując na setki. — Daruj, więcej nie mogę!... Muszę postawić na „Magnusa“... On nas wyratuje.
— Albo zgubi, bo przegrać może! Ale mów prędko, na jakich warunkach dał ci ten lichwiarz pożyczkę?
— O, bardzo dogodnych! Tylko dwa tysiące procentu! — począł wykładać Huba. Ponieważ jednak nie nawykł nic ukrywać przed kochanką, a świerzbił go język, chcąc popisać się „znakomitym interesem“, powtórzył i o uczynionym zastawie.
— Warjacie! — zawołała artystka, załamując ręce. — Straciłeś konia!

Pozostawszy sama, Irma nadsłuchiwała przez chwilę, dopóki nie umilkł odgłos kroków zstępującego ze schodów hrabiego Huby. Później jej czoło zasępiło się, w wyrazistych oczach przemknął cień zadumy a usta wykrzywił grymas niezadowolenia.
Postąpiwszy o parę kroków, jakby machinalnie opadła na wielką otomanę, zasłaną skórą białego niedźwiedzia, a tonącą śród niezliczonej ilości jedwabnych poduszeczek i poduszek. Tuż koło otomany znajdował się mały wschodni, inkrustowany ma-

25