Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

ze swą przyjaciółką Irmą Moreną i Morysiem Uszyckim.
Bodaj po raz pierwszy, znać było wyraźnie zdenerwowanie na twarzy Huby. Och, gdyby przeczuwał Grot, co się działo w głębi jego duszy!... Lecz Grot miał dość swoich trosk i wcale nie trapiła go myśl o losie chlebodawcy... I on czuł podniecenie niezwykłe, ale to takie, jakie nie ogarnęło go nigdy jeszcze przed żadnym wyścigiem.
Nagle powoli uniosła się kula...
Jeźdźcy wyciągnęli się w jedną linję o kilka długości przed taśmą.
Chwila naprężonej uwagi... Chorągiewka startera opadła, taśma wyprysła ku górze i...
— Poszły!... — wyrwał się okrzyk z piersi tłumów.
Konie ruszyły bez „fall-startu“. Pierwszy wysforował się „Grom“, odsadzając się od reszty pola o kilkanaście długości, za nim starające się go „złapać za łeb“ słabsze konie, później „Ruth“ i „Magnus“ na końcu.
Grota nie zadziwił układ gonitwy i z góry przewidywał, że takim być musi. „Grom“ był stayerem, który odsadziwszy się znacznie, próbował tempem zarznąć inne konie. Niezwykle szybką „Ruth“ żokiej Smith rezerwował na finisch... Na „Magnusie“ mógł Grot zarówno poprowadzić, jak i zachować go na koniec wyścigu... Koń odznaczał się nie tylko wytrzymałością, lecz i szybkością. Nie było jednak mu na rękę wysuwać się na czoło pola...
W ten sposób przebyto przeszło połowę dystansu... Wtem „Ruth“ zaczęła poprawiać miejsce. Zbli-

38