Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ano spotkamy się się — powtórzył — za miesiąc w „Derby“!
— Rychlej jeszcze, rychlej jeszcze, panie hrabio! Wiem, że „Magnus“ ma biegać za dwa tygodnie i ja do tej gonitwy zapiszę moją klacz. Nagroda niewielka, ale nie czekając na „Derby“, przekonamy się czyj koń lepszy... Gotów jestem nadal trzymać zakład...
— Pan chce nadal trzymać zakład?
— Tak! Ale jak właściciel stajni z właścicielem stajni, sportsman z sportsmanem... Jednakowe szanse! Czterdzieści pięć tysięcy za czterdzieści pięć tysięcy!... Na gotówkę!... Podobnego zakładu nikt od hrabiego w Warszawie nie przyjmie...
Oferta była nader ponętna. W razie wygranej dziewięćdziesiąt tysięcy... Istotnie po wczorajszem zwycięstwie „Magnusa“ trudno było wynaleźć innego ryzykanta, któryby chciał trzymać przeciw niemu tak ogromną sumę. Reszta rozsądku jednak przemówiła w Świtomirskim.
— Muszę się zastanowić! — mruknął.
— Czyżby obawiał się pan hrabia? Nie wierzył w „Magnusa“? — lekka ironja zadźwięczała w głosie Ciemniowskiego.
— Nie... ale... Dam panu odpowiedź dziś wieczór...
— Ach!... tak!... Hrabia staje się ostrożny!...
Lecz i tym razem Huba nic dał się sprowokować, a opuściwszy mieszkanie Ciemniowskiego, na schodach jął czynić w głowie staranny rachunek, co bodaj po raz pierwszy w życiu mu się przydarzyło.
Wygrana suma wraz z nagrodą tworzyły łącznie pięćdziesiąt pięć tysięcy. Oddając z tej kwoty dwadzieścia dwa tysiące Lisikowi, a resztą zaspaka-

51