Tina Świtomirska długo klepała gniadego ogiera. Wreszcie powoli, pieszczotliwie poczęła mówić:
— Tak!.. tak!.. kochany „Magnusku“! Wygrasz jutro, później wygrasz „Derby“... Prawda, panie Grot?
Grot, który w milczeniu, wsparty o ścianę boksu, obserwował pieszczoty panny z „Magnusem“, uśmiechnął się lekko:
— Mam nadzieję...
Od jakiegoś czasu hrabianka niemal codziennie odwiedzała stajnię. Pod pozorem, że jest zapaloną sportsmanką, a brat jej Huba „ma zbyt wiele interesów“, aby osobiście doglądać konie, przybywała przeważnie popołudniu, długie w stajni spędzając godziny. Poczęło to zwracać powszechną uwagę. Ponieważ jednak starzy Świtomirscy nie żyli, panna była samodzielna i wielce ekscentryczna, a po powrocie z zagranicy, zamieszkując ze starą ciotką, czyniła co tylko sama chciała — przestano się temu dziwić. Twierdzono żartem, iż ona to jest na-