Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czemuś się zmięszała? — zapytał.
— At nic!
— Czego chciał? Przysłał go Świtomirski? —
Irma bawiła się batystową chusteczką. Później roześmiała się głośno, lecz ten ktoby ją dobrze znał, odgadłby, że śmiech artystki nie jest całkowicie szczery.
— Niema tu żadnych sekretów! — wreszcie rzekła. — Widzę, zaczynasz się stawać zazdrosny! Uszycki, który coś nie coś o tem wie albo się domyśla, że pragnę zerwać z Hubą, pojawił się u mnie niespodziewanie wyznał swą gorącą miłość i zaofiarował usługi...
— Cożeś mu odpowiedziała?
— Podziękowałam... i wyprawiłam za drzwi, bo oczekiwałam na ciebie...
Grota zadowolniło wyjaśnienie. Właściwie sam nie mógł określić czy jest o kochankę zazdrosny. Szedł do niej z innym zamiarem i częściowo odwiedziny Uszyckiego były mu na rękę...
Ona tymczasem bacznie śledziła go ukradkiem. Wyczuć się dawało, iż pragnie poruszyć jakiś temat, ciężki zapewne i nie wie, jak rozpocząć.
Podeszła do Grota, siadła obok na otomanie i przytuliwszy się doń swoim zwyczajem, jęła mówić.
— Pozostawmy tego błazna Uszyckiego w spokoju... Głupi, zarozumiały bufon... Jest sprawa daleko poważniejsza...
— Słucham?
— Wielokrotnie zapytywałeś mnie w jaki sposób ułoży się dalszy nasz stosunek i jak sobie wyobrażam naszą przyszłość...
Grot drgnął.

68