— Wiesz, że i ja w tym zamiarze do ciebie przyszedłem, aby ostatecznie wyjaśnić...
— Dobrze się więc składa! Rozumiem, iż męczy cię obecna fałszywa sytuacja. Mnie również ona nuży. Ty musisz pozostać u Świtomirskiego do „Derby“, bo chcesz wygrać na „Magnusie“... Ja zerwę z nim wcześniej, a właściwie już zerwałam...
— Rozumiem! — przytwierdził, choć niezbyt rozumiał dokąd to wszystko zmierza.
— Musimy się jednak już teraz zabezpieczyć, abyś po „Derby“, gdy opuścisz Świtomirskiego mógł stanąć na własne nogi...
— Jak to sobie wyobrażasz?
— Pragnę, żebyś miał własną stajnię wyścigową!
Począł się śmiać.
— Piękne pragnienie! — zawołał — ale posiadam zaoszczędzonych ledwie parę tysięcy, a najskromniejsza nawet stajenka wymaga wielkiego wkładu...
— Nie jest to znów takie niemożliwe! — zauważyła — tylko uważnie posłuchaj!...
Niczem wąż oplatała się koło niego i jak wąż kusiciel zajrzała mu w oczy.
— Połuchaj więc... Ja również mam kapitalik... Gdybyś się zgodził na pewną kombinację, można go podwoić, albo potroić...
— Kombinację?
Zawahała się. Raptem wyrzuciła:
— Przegraj na „Magnusie“!
Grot zerwał się z otomany.
— Ja mam przegrać na „Magnusie“? Nigdy! Ty śmiesz mi to proponować?
Poczerwieniał z oburzenia. Nie spodziawał się posłyszeć słów podobnych z ust kochanki.
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.
69