Tym razem stojąc na „paddocku“ w oczekiwaniu wyścigu, Grot nie wyczuwał żadnego niepokoju. Za chwilę dosiądzie „Magnusa“ i wyścig wygra, jak sam zechce. Nie przeszkodzi mu w tem ani „Ruth“, ani reszta koni — trzy jakieś średniej klasy wyścigowce, idące na bieg bez żadnej nadzieji zwycięstwa...
Zerknął na „Magnusa“, którego oprowadzano w pobliżu, a ogier potrząsnął łbem, rzekłbyś potakując myślom jeźdźca...
Po wczorajszej rozmowie z Irmą, doznawał uczucia wielkiego niesmaku. Niesmakui ulgi. Jakby jedno cześnie jaki ciężar mu spadł z serca. Nie ujrzy jej więcej. To i lepiej. Dawno już zrozumiał, że ich stosunek, zakrojony na dłuższą metę, wogóle niema sensu. Ale żeby w podobny sposób miała się zakończyć ta znajomość? Tego nie spodziewał się nigdy... Ha, trudno... Jej moralność nie jest jego moralnością... Może i dobrze chciała po swojemu, ale...
Podszedł do konia i począł go oglądać, chcąc zmienić myśli. Koń był w znakomitej formie, wesoły i rzeźki. Zdala również spozierali na „Magnusa“ Ciemniowski ze Smithem, zamieniając półgłosem uwagi. Smith pewnie obiecywał, że dziś nie przega-