Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ ja nie posądzam pana! Tem bardziej po tamtym postępku... Tylko dzisiejszy wyścig „Magnusa wydaje się podejrzany...
— Oczywiście, panie magrabio...
— Wspominał pan wtedy o jakichś intrygach, zdaje się... „demonie wyścigów“?...
— W głowę zachodzę!...
— Analiza za chwilę wszystko wykaże!... Ale czy przed wyścigiem nie zauważył pan nic niezwykłego?
— Nie!
— Nikt nie zbliżał się do konia?
— Tylko hrabia Świtomirski, ja i chłopiec stajenny, Błaszczyk!
— Ręczy pan całkowicie za Błaszczyka?
— Jak za siebie samego, panie margrabio!
W tejże chwili wszedł do gabinetu lekarz weterynarji.
— I cóż, panie doktorze? — zapytał żywo prezes.
Lekarz pokręcił głową.
— Doprawdy, bardzo dziwne... Analiza nie wykryła nic...
— Nie wykryła nic!
Zarówno prezes, jak Świtomirski i Grot niemal jednocześnie wydali ten okrzyk. Grot tak silnie wierzył, że w jakiś niepojęty sposób przed wyścigiem zatruto „Magnusa“ i tak niezwykłe mu się wydawało oświadczenie lekarza, że podskoczywszy żywo ku niemu, zawołał
— Pomylił się pan!
— Niestety, nie pomyliłem się! — odparł tamten. — Nic oficjalnie zarzucić nie mogę!... Choć i mnie niepojętą się wydaje porażka „Magnusa“...

81