Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

wskiego. Twarz eks-bookmachera rozjaśnił wyraz triumfu, którego nie starał się nawet ukrywać.
— Ano, nasza dziś górą, panie hrabio! — pierwszy zaczął.
— Zapewne! — krótko uciął Świtomirski.
— Zeszłym razem zwyciężył hrabia, dziś ja... Nie mamy chyba do siebie żalu?
— Najmniejszego...
— Gotów jestem służyć rewanżem... oczywiście na gotówkę... i dalej trzymać przeciw „Magnusowi“ w „Derby“...
— Nie mam zamiaru!
— Nie zamierza hrabia w „Derby“ puszczać „Magnusa“?...
— Może pan spokojnie zachować wygrane dziś dziewiędziesiąt tysięcy... a właściwie czterdzieści pięć... Ja osobiście „Magnusa“ nie puszczę w „Derby“.
— Czemu?
— Doprawdy, staje się pan zbyt ciekawy, panie Ciemniowski!... Pozatem... winszuję triumfu „Ruth“...
Ironja zadźwięczała w głosie Świtomirskiego. Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się do eks-bookmachera plecami i nie pożegnawszy się z nim nawet, podążył w kierunku loży, w której siedziała Irma. Jak zwykle asystował jej nieodłączny przyjaciel Huby — Uszycki.
Ciemniowski poczerwieniał.
— Bankrut!... i jeszcze się rzuca! — burknął w ślad, za oddalającym się hrabią — Czyżby podejrzewał? Oj, poczekaj... będziesz ty się jeszcze u mnie pętał o pożyczkę!...
Świtomirskiego przyjęła w loży Irma pełnym niepokoju wykrzyknikiem.
— Cóż to się stało? Czemu „Magnus“ przegrał?

84